Kalokagatia to bardzo ważne słowo w słowniku starożytnych Greków, oznaczające połączenie doskonałości duchowej i cielesnej. Dążono do wszechstronnego rozwoju fizycznego i umysłowego. Ile zostało z tych antycznych lekcji w dzisiejszym świecie? Co powiedziałbym starożytny Grek, gdyby nagle znalazł się we współczesności i zobaczył, w jaką stronę zmierza cywilizacja? Czy niektóre z tych antycznych lekcji można z powodzeniem wdrożyć do własnego życia?
Jak żyli ludzie wolni?
Świat starożytnych Greków nie był idealny. W samych superlatywach mogli się o nim wypowiadać tylko ludzie wolni, bo to oni bez żadnych przeszkód mogli korzystać ze zdobyczy cywilizacyjnych. Niewolnicy wręcz przeciwnie – pracowali ciężko, zapewniając podstawę egzystencji innych, wyżej postawionych, grup społecznych, czyli ludzi wolnych, którzy nie potrzebowali nawet uczyć się w celach zarobkowych. Mogli oddać się nauce, myśleniu i filozofowaniu, dzieląc te umysłowe rozrywki z wysiłkiem fizycznym.
I tak właśnie przebiegało wychowanie już od najmłodszych lat wśród ludzi wolnych. Wychowanie skupione było na tym, by dostarczyć obywatela, zdolnego pełnić obowiązki wobec państwa, głównie militarne. Nieprzypadkowo wielką wagę przykładano do tężyzny fizycznej, ale jednocześnie nie zaniedbywano sfery duchowej, bo słusznie uważano, że do wszechstronnego rozwoju potrzeba siły fizycznej i psychicznej. Tym właśnie była Kalokagatia. Grecki ideał. I choć przeznaczona dla wybranych, to warto dowiedzieć się o niej więcej, by pewne elementy tego sposobu działania wprowadzić do własnego życia.
Co powiedziałby Grek?
Wyobraźmy sobie sytuację, że oto jakimś dziwnym magicznym trafem otwierają się bramy czasu i ludzie mogą podróżować między światami. Jak w trylogii “Powrót do przyszłości” wszystko jest możliwe – jesteśmy więc w stanie cofnąć się w daleką przeszłość i trudną do wyobrażenia przyszłość. Korzysta z tego pewien Grek o imieniu, powiedzmy, Dionizos.
Najpewniej zaskoczyłoby go to, że rzeczywistość nie jest zdominowana przez wojny. Oczywiście, konflikty mają miejsce niemal codziennie, ale nie są tak wyraziste i nie mają takiego znaczenia, jak w świecie antycznym. Tam przecież wojny były praktycznie na porządku dziennym, a przerywane tylko na czas igrzysk olimpijskich, które były wielkim świętem.
I właśnie, skoro już jesteśmy przy aktywności fizycznej, to można przypuszczać, że Dionizos przecierałby oczy ze zdumienia, widząc, w jakiej kondycji jest wielu ludzi. To niestety problem cywilizacyjny, który z racji tego, że jest zjawiskiem powszechnym, nie razi już tak w oczy, stając się codziennością. Tak samo zresztą jak dla tegoż Greka normalnym zjawiskiem było niewolnictwo w jego własnym kraju, które w dużych greckich miastach (jak Ateny, Korynt itd.) około V w. p.n.e. obejmowało nawet 20-25% wszystkich mieszkańców. Skupmy się jednak na pozytywach i tym, co dobrego możemy czerpać ze starożytnego antycznego świata, gdzie ogromną wagę przykładano do rozwoju duchowego i fizycznego.
Tam, gdzie rządzi siła
Dionizos znów jest u siebie i choć jeszcze trochę oszołomiony, to już powoli łapie równowagę, widząc, jak Spartanie przygotowują się do kolejnej wojny. Wywodzący się ze szczepu doryjskiego uwielbiali walczyć i podbijać inne tereny, gdzie mogli zaprowadzić swoje porządki. Całe wychowanie więc sprowadzało się do tego, by stworzyć silnych i posłusznych obywateli mogących w pełni sprostać wymagającej służbie wojskowej. Co ciekawe, objęci nią byli nie tylko chłopcy, ale też dziewczynki – od siódmego do osiemnastego roku życia. Zwraca uwagę też to, że w tej sprawnej armii nie było rozróżnienia na dzieci z bogatych i biednych rodzin, ponieważ wszystkie, niezależnie od pochodzenia, musiały przykładać się należycie do wykonywania tych samych sprawnościowych zadań.
Gdy chłopcy dojrzewali, osiągając osiemnasty rok życia, zaczynał się dla nich kolejny etap służby, znacznie poważniejszy, bo od tej pory do czynienia mieli tylko z życiem obozowym i ćwiczeniami wojennymi. Okres ten nazywano efebią i trwał dwa lata, a jego głównym celem było przygotowanie młodych mężczyzn do dziesięcioletniej służby wojskowej. Po jej zakończeniu – w wieku trzydziestu lat, Spartanin otrzymywał prawa obywatelskie.
Wychowanie w Atenach – siła równowagi
Inny typ wychowania panował w Atenach, gdzie kalokagatia nabrała pełnego wymiaru. Podczas gdy Spartanie skupili wszystkie swoje siły na tym, by stworzyć ludzi mogących stawić czoła wszelkim wojennym wyzwaniom, tak w Atenach starano się po równo rozłożyć akcenty, inwestując we wszechstronny rozwój, stawiając na naukę i aktywność fizyczną.
Edukacja zaczynała się – podobnie jak u Spartan – w wieku siedmiu lat, ale miała zupełnie inny charakter. Chłopcy objęci byli kształceniem umysłowym, moralnym, estetycznym. Trwało to do czternastego roku życia, a lekcje pobierane były u prywatnych nauczycieli, zwanych gramatystami lub kitarystami. Na ćwiczenia fizyczne przyszedł czas, gdy uczniowie osiągali piętnasty, szesnasty rok życia. Naukę kontynuowano w gimnazjonach, całość edukacji zaś wieńczyło dwuletnie przeszkolenie wojskowe i obywatelskie. Dziewczęta nie było objęte tą edukacją, otrzymywały jedynie wykształcenie domowe.
Jak widać, chociaż istnieją dość spore różnice między tymi dwoma typami wychowania, to występuje tu wspólny mianownik – zamiłowanie do aktywności fizycznej. To jeden z najważniejszych czynników charakteryzujących kulturę grecką. Sport uprawiano w różnych specjalnie do tego celu przeznaczonych miejscach, głównie na stadionach. Ważną rolę w społeczeństwie odgrywali pajdotryby – nauczyciele wychowania fizycznego. Byli wszechstronnie uzdolnieni sportowo, ale poza tym mogli poszczycić się też innymi umiejętnościami – biegłością w sztuce trenerskiej, wiedzy medycznej i zasadach higieny. Ich najważniejszym zadaniem było wychowanie młodzież w taki sposób, aby pobudzić w nich zamiłowanie do różnego rodzaju dyscyplin sportowych.
Gdzie trenowano?
Żeby móc rozwijać sprawność fizyczną potrzebne było odpowiednie zaplecze. Tworzono w tym celu stadiony i hipodromy pełniące funkcję toru wyścigowego dla koni oraz rydwanów. Były to obiekty, na których odbywały się zawody, dlatego też powstawały ośrodki typowo treningowe – palestry i gimnazjony. W każdym greckim mieście starano się takie postawić. W większych było ich nawet kilka, jak w Atenach, gdzie znajdowały się trzy takie obiekty: Akademia, Likejon i Kynosarges.
Na gminazjon składały się zadaszone i odkryte budowle – bieżnie i boiska. Palestra to kwadratowy lub prostokątny plac o dość długich, około 40-metrowych bokach. Otoczony portykami przeznaczonymi do trenowania boksu i zapasów. O dziwo, zaprojektował je rzymski architekt Witruwiusz w I w. p.n.e., zwracający uwagę, że są to budowle typowe dla Grecji. Pomieszczeń i placów tworzących gimnazjon (w późniejszym okresie palestra weszła w jego skład; nazw tych też używało się zamiennie) było wiele. Nie tylko boiska do gry w piłkę, bieżnie, miejsce do ćwiczeń w zapasach, ale też różne sale – wykładowe, rekreacyjne, do rozmów, do nacierania ciał piaskiem i oliwą.
W gimnazjonach uprawiano różne dyscypliny sportowe. Popularny był boks i zapasy, ale też pankration, czyli tzw. wolna amerykanka, w której praktycznie wszystkie chwyty były dozwolone (poza wsadzaniem palców w oczy przeciwnika). Było dużo lekkoatletyki, trenowano biegi na różnych dystansach. Poza tym skok w dal, rzut dyskiem i oszczepem.
Olimpiada – pierwsza poważna impreza sportowa
Nieprzypadkowo to właśnie w starożytnej Grecji swój początek miały igrzyska olimpijskie. Stąd się właśnie wzięła ich nazwa, bo organizowano je w Olimpii. Były przeznaczone tylko dla mężczyzn. Mimo że ciężko określić, kiedy odbyły się pierwsze zawody tej rangi, to historycy przyjmują, że był to rok 776 p.n.e.
Organizowano je zawsze w czasie drugiej pełni Księżyca, w środku lata, na przełomie lipca i sierpnia. To było święto, którego nikt nie mógł zakłócać, dlatego w tym czasie obowiązywał święty spokój – ekecheiria. Z tego względu na czas trwania przerywano wojny. Oczywiście, nie były przeznaczone dla każdego – udział mogli wziąć tylko mężczyźni, wolni obywatele Hellady. Kobiety nie tylko nie mogły przystępować do zawodów, ale nawet nie pozwalano im występować w charakterze widzów. Z jednym wyjątkiem – takie prawo miała bogini Demeter, lecz co się dziwić, skoro jej świątynia znajdowała się na terenie Olimpii.
Chociaż początkowo igrzyska trwały tylko jeden dzień, to z czasem stała się to 5-dniowa impreza o ustalonym schemacie. W pierwszym dniu jeszcze nie rywalizowano, bo najważniejsze były obrzędy ku czci Zeusa. Nie zapominajmy bowiem, że olimpiada była nie tylko świętem sportowym, ale też religijnym. Składano przysięgi, zapewniając o uczciwej walce, lecz również o tym, że starannie i sumiennie przykładano się do ćwiczeń przez poprzednie dziewięć miesięcy. Przysięga nie była formalnością. Jeśli któryś z zawodników walczył nieuczciwie, był karany grzywną. Stawiano też im potępiające pomniki.
W kolejnych dniach rywalizacja sportowa ruszała z pełną parą. Najpierw rozgrywano wyścigi rydwanów na hipodromie, a później wymagający wielkiej sprawności pięciobój (pentathlon), na który składały się takie konkurencje jak bieg, skok w dal, rzut dyskiem, oszczepem i zapasy. Dzień trzeci – biegi chłopców, a czwarty wypełniony był sportami wlaki – boksem, zapasami, pankrationem i wyścigami w pełnym uzbrojeniu. Podczas piątego i zarazem ostatniego dekorowano zwycięzców, wręczając im wieńce oliwne z gałęzi świętej oliwki – kalistefanos. Triumfatorzy mogli też postawić własny posąg w gaju Zeusa.
Świat starożytnej Grecji był fascynujący. Choć daleko mu do ideału, głównie ze względu na niewolnictwo i podrzędną rolę kobiet w społeczeństwie, to dążenie do doskonałości fizycznej i sprawności umysłowej zasługuje na wielkie uznanie. Zawsze warto dążyć do takiej perfekcji, pamiętając o równowadze, zapewniając pożywkę dla ciała i ducha.