Opakowanie pomady:
Pomada zapakowana jest w klasyczną 100 mililitrową, metalową puszkę. Pod spodem możemy znaleźć skład produktu, z którego dowiadujemy się, że pomada ta teoretycznie jest pomada wodną, lecz obok wody znajduje się też lanolina. Poniżej składu dostrzec naszym czujnym okiem możemy kilka, a mianowicie trzy, obrazki z zającem, kwiatkami i łapą ogromnego zwierza. Są to certyfikaty wskazujące na to, iż produkt ten nie był testowany na zwierzętach, wyprodukowano go z naturalnych składników oraz tworzony jest ręcznie w Goetheburgu (pozwoliłem sobie sprawdzić położenie tego miasta i jakby kogoś to ciekawiło znajduje się ono w Szwecji, co w sumie nie powinno nas dziwić, bo marka Mr Bear Family jest szwedzką marka).
Na odkręcanym wieczku ukazuje się nam świetna grafika, w której rolę przewodnią pełni stojący „misiek” odziany w roboczy uniform. Jeśli przypatrzymy się mu trochę bliżej, to dostrzeżemy, tym razem już nie takie śmieszne, kółeczka z różnymi obrazkami jak to miało miejsce w dolnej części opakowania, że nasz pełen wdzięku niedźwiedź ma pięknie wystylizowanego side parta oraz bujna brodę wraz z wyczesanymi do perfekcji wąsami. Cała grafika trzyma mroźny klimat przez miętowej barwy tło oraz ciemniejsze ornamenty okalające informacje o produkcie.

Zapach Springwood:
Przy pierwszym odkręceniu puchy doszedł do mnie przyjemny zapach imbiru, czym się trochę zdziwiłem, bo producent informuje nas że produkt ma mieć zapach – w wolnym tłumaczeniu – wiosennego lasu. Na szczęście zapach jest delikatnie wyczuwalny w ciągu dnia, przez co idealnie będzie komponować się z naszymi perfumami i sprawiać, że kobiety będą patrzyły na nas niejednoznacznym spojrzeniem. Przykładając coraz częściej mój szlachetny nos do owej puszki, mogę stwierdzić, iż zapach owego imbiru odsunął się lekko w tył i wyczuwalne są słodkie zioła, przyprawy które mieszając się tworzą wspaniałą kompozycje dla naszych i kobiecych zmysłów. Po dłuższej analizie muszę przyznać, że producent dobrze określił zapach ten jako Springwood z tego względu, iż przypomina mi on krótkie jak i długie leśne spacery, gdy cała leśna roślinność kwitnie a las odradza się na nowo po zimowej przerwie.
Konsystencja:
Wyciąganie produktu z opakowania nie jest dla nas żadnym wyznawaniem, misiek stawia lekki opór, to samo tyczy się rozcieraniu w dłoniach. Konsystencja jest stosunkowo kremowa, lekko zbita lecz jak wcześniej nadmieniłem: problemów żadnych nie widzę przy rozcieraniu pomady. Rozsmarowywanie „miśka” jest banalnie proste. Produkt nie szarpie włosów przy wcieraniu go w naszą bujną szczecinę przy włosach towel dry, przy nakładaniu na suche produkt stawia opór i czasem możemy dojrzeć pojedyńcze włosy na naszych dłoniach.
Nakładanie pomady na włosy:
Tak jak w poprzednim punkcie nadmieniłem. Wyciąganie jak i nakładanie na włosy nie sprawiają problemów, jest wręcz ten zabieg przyjemny dla użytkownika, ani się nie namęczy ani nie złamie sobie palca wyciągając produkt z puchy.
Odnosi się to tylko do stosowania na włosy towel dry, na włosach suchych produkt w nieprzyjemny sposób ciągnie włosy, co nie powinno nas dziwić ze względu że w składzie na początku jest woda.
Stylizacja fryzury:
Mogę powiedzieć tyle, że fryzurę jaką układałem na nasza pomadę od Szwedów był pompadour. Układanie dosyć proste i stosunkowo szybkie. Misiek lekko ciągnie włosy. Pomada lekko zasycha, ale można pogrzebać grzebieniem jeszcze przez kilka dłuższych chwil.
Odczucia:
Pomada na moich czarnych, gęstych i grubych włosach w ciągu dnia zachowywała się świetnie! Walka z wiatrem jej nie powstrzymała, włosy można było przeczesać ręka bez utraty chwytu. Pomp trzymał swój pierwotny kształt bezproblemowo. Nakładając na wilgotne włosy stworzył się w moim przypadku delikatny/naturalny połysk.
Producent określa chwyt jako średni, jednakże ja moglbym się z tym stwierdzeniem spierać i w moim odczuciu hold jest ewidentnie firm, z tego względu że włosy trzymały się w pięknej formie.
Dużym plusem miśka jest fakt, iż on jest całkiem wydajny. Na moje gęste i grube włosy potrzebowałem tylko 1.5-2 scoopa, gdzie zwykle używam około 3 scoopow to ułożenia fryzury.
Zmywanie pomady z włosów:
Na początku przy zmywaniu samą wodą czuć, że część produktu zeszła z włosów ale jakaś część została. Dlatego posłużyłem się mydłem od 4szpaków waligórą, która w znakomity sprostała wyzwaniu i zmyła pomadę zostawiając włosy przy tym mięciutkie. Jeśli chodzi akurat o zmywanie z rąk to produkt zmywa się bezproblemowo za pomocą samej wody.
Ogólna ocena:
Jako, że z miśkiem strasznie się polubiliśmy przez to, że ma swoje wszystkie właściwości (naturalne składniki, nie testowane na zwierzętach i ręczne wyrabianie), wydajność jaka jest dla mnie imponująca, bo przy mojej długości i gęstości włosów naprawdę trzeba nałożyć większą ilość produktu, wygodę w wybieraniu, rozsmarowywaniu i nakładaniu na włosy, chwyt który sprostał moim oczekiwaniom bardzo pozytywnie (chociaż pod koniec dnia pod wpływem spania, ściągania ciągle bluzy przez głowę hold trochę osłabł jednakże pomada zachowywała się dalej świetnie) no i przez to, że zmywanie też nie należy do najtrudniejszych. Podoba mi się w tym produkcie także, iż na moich włosach zachowuje naturalny połysk przechodzący w ciągu dnia w lekki mat.
Miśka można używać jak i do klasycznych czesanych fryzur jak i trochę luźniejszych,
z naciskiem na luźne. Muszę tutaj nadmienić, iż claye z reguły średnio, lub wcale, mi nie leżą a w tym przypadku naprawdę elegancko siadło, czym jestem pozytywnie zaskoczony.
Produkt w moim odczuciu zasługuje na ocenę 9.5/10
a pomadę znajdziesz tutaj: Pomada do włosów Mr Bear Family Springwood Clay Pomade
Autor: Filip Bolicki