Ostatnio pytałem was, co chcielibyście abym zrecenzował. Padło na UWB, które wygrało ankietę na moim Instagramie. Co to w ogóle jest pomada do włosów UWB? To taki dinks, nieortodoksyjna oparta na wodzie paciaja. Jeżeli jest dobrze ugotowana, spasuje do Twojego cięcia i włosa, będziesz mógł wydobyć z niej najlepsze cechy pochodzące zarówno z pomady wodnej, jak i woskowej. Przy okazji nie zostawi żadnego buildupu na włosach, więc wymyjesz to bez obaw za pomocą wody z dodatkiem szamponu. Myślę, że dla nikogo nie będzie tajemnicą to, że mam niezły zapas tego pomada. Wiele razy używałem go na swoim kasku, wrzucając na instastory relację. Jestem przekonany że przypasuje większości z was. Z tym że teraz może być większy problem z zakupem, bo to limitowana edycja jest, hehe.
Wygląd puszki:
No jak dla mnie wygląd to kot. Jakby ktoś chciał zrobić złą fotkę, to myślę że nie ma opcji na to. Pasuje do tego ich całego sezonowego „fire& brimstone” stylu. Wszystko zostało zaprojektowane i wykonane przez @star7creative, w portfolio tego artysty odnajdziesz wiele marek które na pewno rozpoznasz. Wracając do naklejki, jest odrobinę metaliczna, jak nią pokręcisz to świetnie reaguje na światło. Żeby nie było, trochę musi wyjść mój wewnętrzny smerf maruda -szkoda tylko że słoik nie jest ze szkła, a z plastiku.
Zapach:
Ciężko jak dla mnie go opisać, ale gdybym mógł sięgnąć do odważnego porównania, to coś jak miks suszonych owoców, z których nasze kochane babcie robią kompot na święta. Jakaś śliwka, jabłko, trochę gruszki. Wszystko przykryte specyficznym słodkawym dymem (pozdrawiam guziora z tego miejsca). Nie ma tam na szczęście cynamonu bo to byłaby dla mnie przesada. Co ważniejsze, jak wrzucisz to na łeb rano, zapach zostanie z Tobą na cały dzień. To może być dealbreaker, bo albo pokochasz albo znienawidzisz, więc ostrożnie. Mnie mocno siedzi ten zapach, mam nadzieję, że z powodzeniem będę mógł używać tego smaru również w lato pomimo faktu że przeznaczony jest on na okres jesienno – zimowy.
Praca z pomadą:
Wyciągasz z puchy tak o, normalnie. Wychodzi jak zwykły geltype. Rozsmarowywanie na łapach tak samo złoto i już aktywuje się ten zapach. Zarzucam zwykle na delikatnie mokre włosy, oczywiście susząc je wcześniej i nadając kierunek za pomocą suszarki. Mam dosyć długie kudły i napotkałem na lekkie ciągnięcie, ale z tego co pamiętam, przy trochę krótszych nie było tego kompletnie. Do pracy z produktem sugeruję używać grzebienia z szerszym rozstawem, żeby wydobyć większy potencjał z tego smarowidła. Nie wysycha tak szybko, więc czasu na poprawki jest aż nadto.
Parametry:
Jeżeli chodzi o chwyt to taki średni+, na pewno nie mocny/potężny. Nie robi skorupy na głowie, no bo wiadomo jest to coś między wodą a woskiem. Możesz se przeczesywać włosy grzebieniem czy stopami w trakcie dnia i nie będzie bolało. Nie widzę jednak powodów do robienia tego, bo trzyma wyśmienicie przez cały dzień. Wiele osób też na tyle na ile mi wiadomo szuka magicznej pomady która da im efekt mokrych włosów, i myślę że ta pomada byłaby odpowiedzią na to zapytanie. Nawet typowe biurowe hultajki mogą zarzucić taki połysk i nie martwić się o to że współpracownicy będą szkalować. Po zmyciu, nie ma efektu wysuszonych włosów czy jakiegokolwiek innego niemiłego, pewnie coś tam w składnikach wąs (właściciel, Pan Steve Lockhart) nagmerał żeby tak było.
Podsumowanie:
Jak dla mnie produkt dobrze zbalansowany, plus zdecydowanie czuć tu popis umiejętności gotowania pomady i dobierania do niej zapachów. Jeżeli szukasz czegoś z czym łatwo i przyjemnie się pracuje, utrzyma klasyczne fryzury to może być to. Jakiegoś potężnego pompa na tym nie wyczeszesz i nie zasadzisz, wydaje mi się że to jednak nie produkt stworzony w tym celu, chociaż chcącemu nie dzieje się krzywda jak wiadomo. Z niecierpliwością czekam na lato żeby zobaczyć czy zapach będzie mi przeszkadzał czy okaże się miły w pełnym słońcu.
Autor:
Konrad Mroczek
Instagram: @pomadowy