Wraz ze zmieniającymi się czasami pojawiają się nowe zawody, a stare giną. Te, które odeszły do przeszłości czasem powracają, jak na przykład opisywany na łamach tego bloga cyrulik czy golibroda. Może i nie występują w identycznym charakterze, lecz mają wiele wspólnego z pierwotnym znaczeniem. Takich profesji jest więcej – mimo że są wiekowe i zapomniane, są ludzie, którzy decydują się iść pod prąd i wskrzesić ich ducha. Poznaj najciekawsze z nich! Może postanowisz się przebranżowić i stać się ludwisarzem, bednarzem, zdunem, piwowarem lub piekarzem?
Ludwisarz – stworzy i kulę armatnią, i dzwon kościelny
Ludwisarstwo, określane też jako brązownictwo, zaczęło być popularne w XIII wieku. Mowa w tym wypadku o Europie, bo uczciwie trzeba przyznać, że profesja ta była już znana o wiele wcześniej – w epoce brązu na terenie Dalekiego Wschodu. Uprawiano ten zawód we wszystkich najważniejszych starożytnych cywilizacjach: Egipcie, Grecji, Rzymie i Bizancjum. Mimo to prawdziwy rozkwit nastąpił dopiero w nowożytnej Europie – dokładnie w XVI wieku. Poza cechami zrzeszającymi ludwisarzy powstawały też dużo poważniejsze inicjatywy – ludwisarnie królewskie oraz magnackie, gdzie tworzono armaty i przeznaczone do nich kule.
Jak dokładnie wyglądała praca ludwisarza? Głównie zajmował się odlewaniem z brązu, ale też innych materiałów, jak miedź, spiż czy mosiądz różnych przedmiotów – zarówno wspomnianych powyżej armat i kul armatnich, jak akcesoriów codziennego użytku. Miał też dużo zleceń od kościoła na wykonanie dzwonów. Zresztą w naszym kraju pierwszymi ludwisarzami byli zakonnicy. Ludwisarstwo prężnie działało od XV do XVII wieku w takich ośrodkach jak Gdańsk, Kraków, Lwów, Warszawa, Wilno i Toruń.
Jak widzisz, ludwisarstwo to stary zawód rzemieślniczy, bardzo popularny przed wiekami. Obecnie mało co o nim słychać, lecz to nie znaczy, że całkowicie zaginął. Ludwisarstwo w Polsce wciąż funkcjonuje i czasem pojawiają się oferty pracy dla specjalistów z tego zakresu. Jeśli chcesz robić coś oryginalnego, nie musisz od razu rzucać wszystkiego i jechać w Bieszczady – zostań ludwisarzem! Pamiętaj jednak, że to ciężka praca, a wyroby ludwisarskie powstają w trudnych, uciążliwych warunkach, gdzie dominują takie czynniki jak hałas, wysoka temperatura i zapylenie powietrza. Pracując w ten sposób, musimy nie tylko zaakceptować takie środowisko, ale i być w dobrej kondycji fizycznej.
Bednarz – specjalista od drewnianych naczyń
No dobrze – to może znajdźmy coś lżejszego, co nie wymaga ani wielkiej siły, ani dużej wytrzymałości fizycznej oraz psychicznej.
Ciekawą profesją, która powstała bardzo dawno temu (na ziemiach polskich znana od III-IV wieku), lecz nie zniknęła całkowicie z mapy zawodów, jest bednarstwo. Ma inny charakter niż ludwisarstwo, bo mimo że to też ciężka, fizyczna praca, to jednak bez kontaktu z ekstremalnie gorącymi odlewami, lecz z wdzięcznym do obróbki, choć dość opornym drewnem.
Bednarz, nazywany też łagiewnikiem, zajmował się wytwarzaniem naczyń drewnianych (kadzi, beczek, balii, maselnic, łopat do chleba, wanienek, kufli itp.) techniką klepkową. Wyrabiał je najczęściej z różnych odmian drewna: sosnowego, olchowego, świerkowego, lipowego i dębowego. Sprzedawano je, jak wiele innych produktów rzemieślniczych, na targach i jarmarkach. Tak wytworzone naczynia służy do wielu celów: kiszenia ogórków i kapusty czy leżakowania wina oraz innych alkoholi. Bardzo popularne były też wtedy dzieże chlebowe służące do rozczyniania mąki i wyrastania ciasta chlebowego.
Chociaż zawód ten przez długie dzieje był bardzo powszechny, to niestety w drugiej połowie XX wieku praktycznie o nim zapomniano. Aż do dziś, bo bednarstwo znów zyskuje na znaczeniu, na co wpływ mają zachodzące zmiany w stylu życia, głównie rosnąca popularność produktów typu slow-fodd, które wytwarzane są i przechowywane w tradycyjny sposób. Na nowo docenia się to, jak doskonałe właściwości mają drewniane pojemniki – beczki i kadzie. To właśnie branża piwowarska odkryła je po latach zapomnienia, co jest mocno związane z powrotem zainteresowania piwami kraftowymi i rzemieślniczymi. Tworzy się je zupełnie inaczej niż masowo produkowane trunki, troszcząc się o dobór wysokiej jakości składników i brak sztucznych dodatków. Drewniane zbiorniki są tu jak znalazł, bo nie tylko zapewniają piwu odpowiednie warunki przechowywania, ale nadają mu też lepszy smak. A skoro jesteśmy już przy piwie, to przejdźmy do kolejnego zawodu, który na nowo zyskuje na znaczeniu – piwowarstwa.
Piwowar – wie jak nawarzyć piwa!
Polacy kochają piwo. W 2019 roku jego spożycie przekroczyło 100 litrów na jedną osobę. Plasujemy się w pierwszej czwórce największych rynków piwnych w Europie – przed nami są tylko Czesi (oczywiście!), Niemcy i Austria. Na tę popularność ogromny wpływ ma trwająca niezmiennie w naszym kraju piwna rewolucja. Każdego roku powstaje mnóstwo browarów kraftowych i rzemieślniczych, czyli warzonych na niewielką skalę, których smak znacznie różni się o tego, co oferują typowe piwa komercyjne. Jeszcze kilka lat temu złoty trunek warzyło w Polsce około 30 podmiotów, dziś robi to ponad 300 browarów!
Pisałem o tym w artykule pt. Piwo. Jaka jest jego historia? Z czego i jak powstaje?, podkreślając, że “bardzo pozytywnym trendem jest zwłaszcza rozwój małych browarów. Jednym z pierwszych była Pinta powstała w 2011 roku. W tym okresie działało w Polsce 73 zakładów piwowarskich, co nie było zbyt imponującym wynikiem, ale i tak lepszym niż w 2010 roku, gdy było ich ledwie 64 – najmniej czynnych browarów, licząc od odzyskania niepodległości w roku 1918! Od tego czasu jednak zaczęło ich systematycznie przybywać, dzięki czemu w 2018 roku naliczono aż 318 browarów! Co więcej, jak zauważają eksperci, następuje też coraz większa profesjonalizacja browarów, zwłaszcza tych, które działają już na rynku od kilku lat”.
Wraz z tym szybkim rozwojem wzrasta też zapotrzebowanie na piwowarów. Na te oczekiwania odpowiadają uczelnie wyższe, otwierając dedykowane tej profesji kierunki studiów. Jednak, jak podkreślają znawcy branży, dobry piwowar poza wymaganą wiedzą i znajomością tradycji piwowarskich musi też mieć intuicję, wyobraźnię i być cierpliwy. Dla wielu piwowarów ta praca to coś więcej niż zarabianie pieniędzy – to pasja i styl życia.
Zdun – człowiek, co ciepło przynosi
Życie w środkowoeuropejskim klimacie nie jest łatwe, co każdego roku doświadcza każdy z nas. Ale i tak, porównując obecne czasy do dawnych, nie możemy narzekać, bo jeśli dzisiejsze zimy wydają się srogie, to co dopiero mogliby na to powiedzieć ludzie żyjący w czasach, gdy śniegi pojawiały się w listopadzie i znikały w kwietniu?! Tak, takie zimy też się zdarzały i ludzie zawsze musieli się jakoś ogrzewać, by przetrwać te najtrudniejsze chwile w roku.
Ogromnie ważną rolę odgrywały tu osoby zajmujące się budową i naprawą pieców różnego rodzaju – pokojowych, kuchennych i chlebowych. Mowa o zdunach, którzy na początku nie stanowili odrębnej grupy zawodowej. Jeszcze w średniowieczu część późniejszych typowo zduńskich prac wykonywali garncarze, przygotowujący kafle i stawiający piece. Dopiero gdy te źródła ciepła stały się popularniejsze, stając się standardowym wyposażeniem mieszkań, zdunowie zyskali na większym znaczeniu, co zaowocowało zakładaniem własnych cechów. Ścieżka kariery zduna była długa i wyboista, ale jednocześnie ciekawa. Wszystko zaczynało się już w młodym wieku – kandydat początkowo pobierał nauki u mistrza, następnie zostawał czeladnikiem. Żeby zdobyć status mistrza, musiał przez dwa lata wędrować po świecie.
Chociaż jeszcze po II wojnie światowej głównym źródłem ciepła w mieszkania były piece, to później, a dokładnie pod koniec lat pięćdziesiątych zaczęło się to zmieniać wraz z pojawianiem się ogrzewania centralnego. Zduństwo straciło na znaczeniu, ale jak się okazało – nie zaginęło. Ożywienie w tej branży nastąpiło na przełomie XX i XXI wieku głównie z tego powodu rosnącej popularności tradycyjnymi metodami ogrzewania. Zduni poza tym zajmują się też budową kominków, ale nie tylko, bo czasem po prostu wynajmuje się tego specjalistę, by podpowiedział, gdzie najlepiej postawić palenisko.
W ostatnich latach zduni mogą też znaleźć zatrudnienie w restauracjach i piekarniach, gdzie pieczywo i posiłki przygotowuje się wedle starych receptur pieczenia. Posiadanie specjalistycznego pieca w kuchni nie tylko wpływa na lepszy klimat danego wnętrza, ale też zapewnia, że wyroby są rzeczywiście pyszne, ich smak zachwyca. A kto obsługuje piec? Tak, piekarz, czyli kolejny zawód, który na nowo staje się popularny!
Piekarz – z niejednego pieca jadł chleb
Automatyzacja postępuje w każdym obszarze zawodowym, lecz tam, gdzie szybki rozwój i coraz większa rola maszyn w procesie produkcji, tam na nowo odkrywa się tradycje. Tak jest w opisanym wcześniej browarnictwie, ale też w innych dziedzinach, między innymi piekarstwie. To raczej nie powinno dziwić, bo pieczywo stanowi jeden z najistotniejszych składników codziennego jadłospisu, a skoro jemy tak dużo chleba, bułek i innych wypieków to warto, aby były one jak najbardziej smaczne i przygotowane za pomocą wartościowych składników. Dla wielu osób wypieki tworzone masowo są niesmaczne, pełne chemii i ulepszaczy, dlatego też renesans przeżywają piekarnie tradycyjne.
To również przekłada się na coraz większe zapotrzebowanie na piekarzy. Tak naprawdę nie ma ich wielu, dlatego powstają kursy przyuczające do tego zawodu. Warto jednak pamiętać, że nie liczy się tu tylko wiedza, ale też sprawność fizyczno-manualna i dobra koordynacja wzrokowo-ruchowa. Nieprzypadkowo też najczęściej w tym zawodzie spotkać można panów, bo zadania, które są tu wykonywane, wymagają dużo wysiłku. Trzeba też pamiętać o specyficznych godzinach pracy w piekarni. Skoro chleb ma być na rano, to praca jest najczęściej w godzinach wieczornych, nocnych i nad ranem. Nie każdy potrafi tak się przestawić, zwłaszcza gdy całe życie pracował w ciągu dnia.
Przyznasz, wygląda to co najmniej intrygująco. Wniosek jest z tego taki, że rzemieślnicy w niektórych profesjach znów są cenieni, z czego należy się cieszyć.