Starożytni Rzymianie słynęli z wielu osiągnięć, zapisując się w historii jako jedna z najzdolniejszych i najbardziej wpływowych cywilizacji. Rozwinęli bogatą kulturę. Wszędzie, gdzie się osiedlili, wprowadzali swoje zwyczaje. Stworzyli ogromne Cesarstwo, którego długość granic w szczytowym momencie wynosiła 10 000 kilometrów! Pozostawili po sobie wyjątkowe zabytki – na szczególną uwagę zasługują termy, czyli łaźnie, gdzie dbano o higienę. To pierwsze w historii tak systemowo zaprojektowane miejsce, w których każdy mógł oczyścić i odświeżyć swoje ciało. Mimo że pierwsze termy powstało w II wieku p.n.e., to są nieustannym źródłem inspiracji dla używanych obecnie rozwiązań.
Termy rzymskie – tu wiedziano jak zadbać o czystość ciała
Termy dostępne były dla wszystkich – ludzi wolnych i niewolników, biednych i bogatych. Niezależnie więc od ich statusu majątkowego i społecznego, każdy mógł z nich korzystać, tym bardziej że opłata za wstęp była niska. A czasem nawet i jej nie było, bo gdy cesarz chciał przypodobać się ludowi, okresowo z niej rezygnował. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że choć termy były otwarte dla każdego Rzymianina, to jednak ustalano godziny kąpieli, w czasie których w łaźniach mogły przebywać określone grupy ludzi. Głównie po to, aby w jednym czasie nie znajdowały się w nich osoby zdrowie i chore, czy kobiety i mężczyźni.
Stanowiły miejsce, gdzie toczyło się życie towarzyskie. Choć fundowane były głównie z pieniędzy państwowych, to czasem wznoszone były też przez prywatne, wysoko sytuowane osobistości. Powstawały przy willach arystokracji i w obozach rzymskich. Jak twierdzą źródła historyczne, pierwsze zakładano już w II wieku przed naszą erą, lecz prawdziwie popularne stały się troszkę później – w I wieku przed naszą erą. Zaczęły być coraz większe, zmieniając się w wielkie kompleksy. Najbardziej pokaźnych rozmiarów są zbudowane w 216 roku n.e. termy Karakalli, w których jednocześnie mogło przebywać 1500 osób.
Co znajdowało się w łaźniach?
Najważniejsze pomieszczenia to szatnie (apodyterium), baseny z zimną i gorącą wodą (frigidarium i calidarium), łaźnie – sucha (laconicum) i parowa (sudationes), sale masażu (oleoterion) oraz mała ogrzewana sala, w której organizm mógł się przygotować do zetknięcia z wyższą temperaturą (tepidarium). To właśnie ona była odwiedzana w pierwszej kolejności, oczywiście po minięciu przedsionka (westybul), gdzie wnosiło się opłatę i zostawiało kosztowności do depozytu.
W tepidarium, jak wspomnieliśmy, można było chwilę poczekać, by oswoić ciało przed gorącymi lub zimnymi kąpielami. Sala nie tylko była wyposażona w ciepłą wodę, ale i była ogrzewana podłogowo. Kolejno zmierzało się do najcieplejszego pomieszczenia – caldarium, w którym temperatura wynosiła w okolicach 50-55 stopni Celsjusza. Znajdowało się tu osobne wnętrze z suchym gorącym pomieszczeniem – laconicum, pozwalające się dobrze wypocić, usuwając “trucizny” z organizmu. Pod wpływem wysokiej temperatury i wilgotności, otwierały się pory skóry, zamykały zaś po przejściu do frigidarium, gdzie rządziły zimne wody. To najlepszy sposób, żeby oczyścić skórę, zwłaszcza w niedostępnych miejscach. Dla lepszego efektu czasem w frigidarium schładzano wodę za pomocą śniegu, więc łatwo sobie wyobrazić jak potrafiła być zimna.
Typowy dzień w łaźni – jak wyglądał?
Gdy tylko popołudniowa sjesta dobiegła końca przyszedł czas na kolejny punkt dnia – wizytę w łaźni publicznej, gdzie wbrew pozorom nie chodziło tylko o oczyszczenie ciała, ale o dużo więcej – o zahartowanie ciała, do czego służył plac ćwiczeń. Warto pamiętać, że łaźnie były wielkimi kompleksami, w których można było trenować ciało (znajdowały się tu boiska, sale gimnastyczne, place do uprawiania zapasów, a największych termach nawet stadiony), ale i znaleźć pożywkę dla umysłu, spędzając czas w bibliotekach, pokojach muzycznych, gdzie słuchano kojących melodii. Były tu też miejsca, gdzie można posilić się strawą – bufety i miejsca przeznaczone do typowej rozrywki i nawiązywania relacji towarzyskich, np. pomieszczenia do do gry w kości.
Majętni obywatele Rzymu do łaźni zabierali niewolników, którzy usługiwali im podczas kąpieli. Nieśli wszystko, co potrzebne do zabiegów – olej do nacierania, który stosowało się przed ćwiczeniami, sodę pełniącą rolę mydła, specjalną skrobaczkę, dzięki które łatwo zetrzeć pot i kurz, wonne i lecznicze maści oraz oczywiście ręcznik. Zawsze byli blisko swego pana, by wytrzeć jego ciało, gdy tylko wynurzy się z wody i porządnie go wymasować.
Jak już jesteśmy przy środkach czystości to chcemy polecić Ci coś wyjątkowego – naturalnie, ręcznie wyrabiane mydło RareCraft Palony Dziegieć. Wyraźnie, intensywnie pachnie, wspaniale się pieni, nie pozostawiając po sobie uczucia wysuszonej skóry. Najważniejszy składnik decydujący o aromacie mydła – dziegieć brzozowy, reguluje pracę gruczołów łojowych, łagodzi podrażnienia skóry i przyspiesza usuwanie martwego naskórka.
Nie każdy miał swojego niewolnika, ale w łaźni miał możliwość jego wynajęcia. A nawet kilku, bo gdy jeden był odpowiedzialny za pilnowanie rzeczy pana, drugi zajmował się jego ciałem, przygotowując je do ćwiczeń i relaksując je po wysiłku fizycznym. Następnie dla rozluźnienia jegomość przechodził przez łaźnię parową, brał ciepłą i letnią kąpiel, a na sam koniec zanurzał się w zimnym basenie.
Akwedukty – pierwsze wielkie wodociągi
Nie byłoby term, gdyby nie akwedukty – jedne z ważniejszych konstrukcji inżynieryjnych w historii ludzkości. To wielkie wodociągi doprowadzające wodę ze źródeł do miast rzymskich. Chociaż nie było to wynalazek rzymski, to dopiero przez nich został upowszechniony. W czasach świetności Rzymu, gdy liczba mieszkańców liczyła około miliona mieszkańców, miasto było zaopatrywane przez 11 akweduktów, których długość łącznie wynosiła 420 km.
Genialność konstrukcji tkwiła w technice budowy. Akwedukty budowane były w postaci arkad, dzięki czemu można było je stawiać w praktycznie każdym, nawet najtrudniejszym terenie, co pozwoliło na znaczne skrócenie długości ich trasy. Wykorzystywano zasadę stałego spływu, przy czym spadek w akweduktach wynosił ledwie kilkadziesiąt centymetrów na kilometr. Wodę prowadzono w rurach z terakoty lub ołowiu. Chociaż do dzisiejszego dnia zachwycają dwu lub trzykondygnacyjne konstrukcje, to większość wodociągów umieszczano pod ziemią, by zabezpieczyć je przed zanieczyszczeniami, ale też wrogimi armiami.
Nieprzypadkowo termy rzymskie zachwycają po dziś dzień, ukazując kunszt ówczesnych konstruktorów i potwierdzając potęgę Cesarstwa Rzymskiego. Kto wie, jakby potoczyłaby się historia higieny, gdyby nie akwedukty, od których wszystko się zaczęło. W końcu woda zaczęła być dostarczana masowo i wszyscy mogli z niej korzystać – nie tylko najzamożniejsi. Zwiększyło to świadomość tego, jak ważna jest dla zdrowia.